Sunday, September 20, 2009

Państwo Laowai jadą do Halab, vol.10

Środa, 16 września 2009, dochodzi północ

Właściwie miałem kłaść się już spać. Jutro ostatni dzień pracy przed świętami wieńczącymi ramadan. Pobudka dwadzieścia po szóstej. Powiedziano nam dziś, że najprawdopodobniej przyszły czwartek, który świętem nie jest, ale z gracją łączy święta z weekendem, zostanie nam odpuszczony, co da nam w konsekwencji aż dziewięć dni wolnego. Nie byle co. Choć zamiast tego wolałbym wreszcie dostać pensję, którą otrzymać mieliśmy już wczoraj… Wedle słów Mazena, wypłata będzie jutro. Tyle że jesteśmy w kraju, gdzie ‘jutro’ jest pojęciem o znaczeniu bardzo niejasnym, rozmywającym się gdzieś w mrokach arabskiej zbiorowej nieświadomości.

Ale nie o tym. Miałem więc kłaść się spać. Podniósłszy jednak solidne drewniane rolety w salonie, by zapalić wieczornego papierosa obserwując pogrążoną zwykle o tej porze we śnie dzielnicę Shahba, uświadomiłem sobie, że coś dziwnego dzieje się z modlitewnymi zaśpiewami.

Po pierwsze, trwają już od wyjątkowo długiego czasu. Trudno mi określić dokładnie jak długiego, bo przyzwyczaiłem się już do odśpiewywanych pięć razy dziennie modlitw i zwykle nie zaprzątają one mojej uwagi. Oczywiście, są miejsca, gdzie śpiew potrafi zdominować przestrzeń, sprawić, że wszystko, nawet powietrze, wydaje się zastygać w bezruchu i skupieniu. W większości miasta jednak sacrum swobodnie miesza się z profanum, modlitwa zlewa się z ulicznym zgiełkiem - dźwiękiem niezliczonych klaksonów, ożywionych rozmów, nawoływań sprzedawców. Może miałem pecha, ale chyba tylko raz widziałem mężczyznę – stróża – modlącego się na niewielkim dywaniku. Piszę chyba, bo nie jestem nawet pewien, czy się modlił. Może siedział na nim, żeby nie dostać wilka. Bicie pokłonów w stronę Mekki na dywaniku to jakaś ściema. Odbiegłem jednak od tematu, wróćmy do tego, co dzieje się teraz za oknem. Jestem w stanie stwierdzić, że modlitwy trwają, chyba nieprzerwanie, przynajmniej od dwóch - trzech godzin. Rzecz druga – zamiast monotonnego, melancholijnego wznoszącego się i opadającego, wibrującego śpiewu ciszę nocną rozdziera rytmiczny krzyk przerywany czymś, co brzmi jak ryk tłumu. Dźwięk z głośnika, choć głośny, nie zachwyca jakością, ale brzmi to jak jakaś transmisja ze stadionu. Muezin, czy też ktoś inny, intonuje kilkuwyrazowe hasło. Później ryk tłumu, hasło, ryk tłumu, hasło – ryk. Głos raz staje się płaczliwy, zbolały, by zaraz potem sięgnąć wysokich tonów religijnej ekstazy. Przerażającej, przyznaję. Nawet, jeśli ryczą o miłości do bliźniego, raczej nie chciałbym się znaleźć w miejscu transmisji (chociaż z drugiej strony…). Po chwili następuje zmiana hasła, i cykl zaczyna się od nowa.

Nagrałem urywek ceremonii na dyktafon, jakość jest licha, ale powinno to dać Wam jakieś wyobrażenie na temat tego, co się tu dzieje. Zaraz. Skończyło się (jest północ). Wypytam jutro asystentek o co chodziło i, jeśli zechcą podzielić się mrocznymi sekretami islamu z niewiernym, pospieszę z wyjaśnieniem.

7 comments:

  1. Drogi M.! Widzę, że nastały zmiany! Dodatki chyba fajne, ale czy warto było dla nich się sprzedać? Reklama na dole i pod Freudem są może raczej dyskretne, ale nie wiem czy bez nich nie było lepiej...

    Odsłuchałem przesłane przez Ciebie pliki, bynajmniej nie za pomocą Windows Media Playera, brakowało mi chyba kodeków, ani nie przy pomocy żadnych innych moich fajnych programów do odtwarzania, tylko dzięki AMR Playerowi. Oto link, jakby ktoś potrzebował:
    www.armplayer.com
    Podobno też konwertuje na mp3, więc na przyszłość, drogi M., jakbyś chciał przesyłać nam w przyszłości jakieś inne sympatyczne dźwięki, to odbiorcom może być łatwiej w tym popularniejszym formacie (bo przecież nie wszyscy jeszcze wiedzą, że Wikipedia jest ich najlepszym przyjacielem :P).

    Jeśli chodzi o treść nagrań, to standardowy śpiew brzmi nawet fajnie, choć przypuszczam, że słyszany kilka razy dziennie może się ocierać o nerwy... Natomiast wersja "tajemnicza" dla mojego przynajmniej ucha bardziej się kojarzy z przemówieniem jakiegoś charyzmatycznego wodza, ale to pewnie wina tego, że to tylko krótki fragment, bo przez dłuższy czas brzmi to z pewnością bardziej mrocznie.

    Udanych wakacji! :)

    Ps. Widzę, że udało się też zaimplementować bardziej publiczne komentowanie, super! :D

    ReplyDelete
  2. Ps.2 Jeszcze tylko instrukcja obsługi, jakby ktoś chciał skomentować, ale ciągle niezbyt wiedział jak, może się przyda? Żadne konto nigdzie nie jest już potrzebne! Po wpisaniu treści komentarza wystarczy wybrać z listy "Comment as:" Name/URL, wpisać swoje imię/pseudonim w polu Name (URL może zostać puste), kliknąć Post Comment, wpisać w ramkę wygenerowane losowe słowo i jeszcze raz Post Comment. Gotowe! :)

    ReplyDelete
  3. Mmm, super nocia ;-P

    A te śpiewy ... czy ja wiem czy przerażające? Myślisz, że jak ktoś kto by nic nie rozumiał po polsku i przyszedł do kościoła w wielki czwartek to by nie uznał tego co tam wyczyniają za przerażające?

    ReplyDelete
  4. No, jestem z siebie dumny. Nie moglem sobie darowac dorzucenia Freuda, kiedy wpadlem na niego przetrzasajac liste gadzetow. Reklamy nie udalo sie uniknac. A te reklame na dole postanowilem wyprobowac. Moze zbije fortune ;P

    Licznik odwiedzin, jedyny jaki udalo mi sie znalezc (nie wiem czemu, to chyba dosc podstawowa funkja) jest jakis podejrzany. No ale nic, goscie z Niemiec i ze Stanow sa oczywiscie mile widziani. A ta zielona flaga Arabii Saudyjskiej to chyba ja, blednie sklasyfikowany przez tajemnicze oprogramowanie.

    W imieniu niezapoznanych z zaletami wiki dziekuje za instrukcje obslugi plikow ;)

    Ciesze sie, ze udalo mi sie ulatwic komentowanie. Poszperalem w opcjach i jest! I dziala, jak sie okazuje. Nie jestem jak widac az tak badrzo komputerowo zacofany. Teraz na przyklad pisze z klawiatury, na ktorej nie widac literek. Nie docenialem swoich mozliwosci :D

    Owszem, drugi popis muezina brzmi jak wystapienie charyzmatycznego lidera. Czy to niewystarczajaco tajemnicze i przerazajace? I zgadzam sie z Ania, Wielki Czwartek, i nie tylko, to dla niewtajemniczonych jakas dziwaczna ceremonia. Wyobrazcie sobie, jedziecie w jakis egzotyczny zakatek swiata, wchodzice przypadkiem do miejscowej swiatyni a tam rzezby ludzi poprzybijanych do krzyzy. Przypadkowo podsluchujecie rozmowe wiernych (znacie troche ich jezyk) a oni rozprawiaja o ofiarowaniu, zjadaniu ciala i piciu krwi. Ja bym spierdalal, za przeproszeniem.

    ReplyDelete
  5. Czuję się dobrze zaznajomiona z Wikipedią, ale że konstruktywizm w badaniach literaturoznawczych pochłaniał osatnio większość mojego czasu, nie zdecydowałam się na samodzielne poszukiwania, w związku z czym podrzucony link wykorzystam bez skrupułów.

    Syndrom kanibalistyczny, by tak powiedzieć, demaskowany przez przyjezdnych spoza obrządku chrześcijańskiego ? Brzmi to jak dobrze zapowiadająca się fabuła filmu grozy. Wiedziałam, że wymyślony przez Maksa gatunek (dotąd nieobecny w praktycznych realizacjach) - horror katolicki do czegoś się nada.

    Ja jako osoba wychowywana, przynajmniej na etapie wczesnego dzieciństwa, w myśl idei "drogi, prawdy i życia", również odczuwam, iście lękowy, dyskomfort w starciu z retoryką mszy świętej.

    Pora na tym skończyć, bo niebawem pod stronę zostanie podpięty link typu obrazoburcy.pl :)

    ReplyDelete
  6. Z wielkim zaciekawieniem przeczytałam opis pierwszych dni Waszego pobytu w Syrii, cieszę się,że tak dobrze sobie radzicie:).Opisy są świetne, bardzo mi się podobają a co do śpiewu muezzina , jak tylko uda mi się to nagranie otworzyć, w miarę możliwości postaram się przetłumaczyć jego sens:).W razie czego służę pomocą.:)

    ReplyDelete
  7. Horror katolicki?

    W takim razie wypada tylko poczekac na owe realizacje. Zdecydowanie wybiore sie na premiere czegokolwiek, co mozna bedzie okreslic takim mianem. O ile oczywiscie beda to pokazywac w Aleppo ;)

    Witam, Sahar!

    Ciesze sie, ze sie odezwalas. Tlumaczenie, nawet pobiezne, jesli uda Ci sie je zrobic na podstawie materialu takiej jakosci, bedzie zapewne bardzo cenne, nie tylko dla mnie.

    ReplyDelete