Thursday, September 10, 2009

Państwo Laowai jadą do Halab, vol.6

Niedziela, 6 września 2009, dziesiąta wieczorem

W dzisiejszym odcinku Pogromców Mitów zmierzymy się z opinią, że nie da się uniknąć kłopotów z żołądkiem podczas podróży na Bliski Wschód.

Przyjrzyjmy się opiniom ekspertów.

Doktor Chróścicka, ciesząca się naszym zaufaniem i sympatią od lat lekarka: ‘Powinniście brać enterol przez pięć dni przed wyjazdem i pięć dni po przyjeździe. Będzie to ochroną dla waszej flory bakteryjnej. To bardzo wskazane podczas podróży do tego regionu.’

Mazen Chibli, właściciel National School of Aleppo: ‘Pierwszy tydzień to czas na przystosowanie się. Sto procent osób przyjeżdżających do Syrii ma kłopoty z brzuchem.’

John, nauczyciel, od pięciu lat w NSA: ‘Wszyscy nauczyciele mają na początku problemy żołądkowe.’

Kelly, nauczycielka, od trzech lat w NSA: ‘Jeśli po raz pierwszy próbujecie jakiegoś dania, zjedzcie tylko trochę. W przeciwnym razie macie rozstrój żołądka jak w banku.’
Eksperci zdają się jednoznacznie potwierdzać słuszność hipotezy. Ale to nie wystarczy młodemu Pogromcy Mitów, w której to roli występuje Wasz skromny narrator… Żeby raz na zawsze rozstrzygnąć palący żołądkowy problem, przeciąć jelitowy węzeł gordyjski, postanowił on:

Nie brać leków ochronnych.

Jeść co tylko się da, szczególnie ze straganów i stoisk ulicznych.

Nie przesadzać z myciem rąk.

Napić się wody (najpewniej z kranu) z brudnawej butelki i brudnawej szklanki w
więcej niż brudnawej souqowej restauracji.

Przebieg eksperymentu. Eksperyment zaplanowano na pierwszy tydzień pobytu w Syrii. Przez pierwsze cztery dni nic nie zapowiadało potwierdzenia mitu. Potem coś zaczęło bulgotać w żołądku obiektu eksperymentu. Objawy nie wymagały leczenia ambulatoryjnego (dotąd…). Częstotliwość korzystania z toalety nie przekroczyła trzech wizyt dziennie. A jednak coś się działo. Do obiektu eksperymentu wtargnęły miejscowe tajemnicze monstra. Jego flora bakteryjna została przez nie sterroryzowana. Agresorzy szybko przejęli kontrolę i zaprowadzili swoje porządki. Innymi słowy, zapanował chaos.

Konkluzja. Z zażenowaniem i niejaką złością przyznaję, że mit został potwierdzony. Nie taki diabeł straszny, jak go malują, ale jednak diabeł to diabeł.

9 comments:

  1. Jako że w Twoich ustach słowa "Pogromcy Mitów" nabierają zupełnie innego wymiaru (;P), to wystarczy dołożyć do tego "diabła", "chaos", no i te "tajemnicze monstra" (nie wspominając o "bulgotaniu"!), żeby dodać temu wpisowi znacznie mroczniejszego kontekstu... ^_^;

    ReplyDelete
  2. Cool nocia :-P

    A tak na serio - jak do Was wpadniemy i bedziemy mieli, mowiac normalnie, sraczke czy cos to bedzie nie uroczo. Ale w Chinach mi nic nie bylo - a mamie tak. Może mam nie wrazliwy zoladek ^^.

    ReplyDelete
  3. Aha! Tak w ogole to trzeba byc zalogowanym na blogspocie, zeby dodawac komcie. Moze dlatego frekfencja pod notkami jest taka slaba?

    ReplyDelete
  4. Hmmm, zgodzę się, że proces logowania w celu pozostawienia komentarza, choć umożliwia użytkownikowi wybór jednego z jego licznych internetowych alter ego, to jednak biorąc pod uwagę to, że liście, z której można je wybierać, daleko jest do bycia wyczerpującą, oraz to, że trzeba przedrzeć się przez kilka ekranów i kliknięć myszą, jest jednak trochę kłopotliwy.

    A zatem, drogi M., czy serwis Blogspot w ogóle umożliwia twórcy blogu pozwolenie komukolwiek na komentowanie bez logowania się? Jeśli tak, to może warto rozważyć tę opcję? Z jednej strony staniesz się narażony na niebezpieczeństwo ataku spambotów i mniej kulturalnego plebsu, z drugiej jednak adres Twego bloga jest na tyle nietuzinkowy, że raczej ciężko nań trafić przez przypadek... (Chyba, oczywiście, że zamierzasz masową kampanię promocyjną...)

    Ps. "Frekwencję" pisze się inaczej... <_<; :P

    ReplyDelete
  5. Dzieki za cool komenciki, kochani! Buziaczki dla Was i do zobaczenia na naszej klasie albo FB albo MS.

    Zart (wyjasniam na wszelki wypadek).

    Ale dzieki. W takim razie poratujcie kolege starej daty i zaproponujcie jakis uzyteczniejszy serwis. Zabiore zabawki, zostawie linka w ostatniej notce, na wszelki wypadek, zeby nie stracic tych tlumow czytelnikow, ktorzy przypadkiem wklepali w swoje klawiatury panstwolaowaijadadohalab.blogspot.com i zakochali sie od pierwszych slow.

    Wreszcie jakos mi sie udalo (notka nr 8) zalaczyc zdjecia, choc poziomu pt. przesuwanie ich po stronie jeszcze nie osiagnalem.

    ReplyDelete
  6. Blogger jest mimo wszystko popularny, więc przysłowiowe miliony much nie mogą się jednak mylić aż tak bardzo!

    Ja, oczywiście, narzekam z pewnością trochę na wyrost i trochę dla zasady, bo choć mogłoby to wszystko być prostsze, ale bez przesady, chociaż może moja babcia by sobie jednak nie poradziła, to większość internautów chyba jak najbardziej.

    Najważniejsze, żeby dla Ciebie, drogi M., proces poszczenia wpisów nie był zbyt skomplikowany i nużący, żeby Ci się aż do końca nie sprzykrzyło dzielić się znami swoimi spostrzeżeniami!

    ReplyDelete
  7. Ale blogspot jest chyba najpopularniejszy ...

    A co do zdjec to tam jak dodajesz zdjecia to mozesz zaznaczyc czy maja byc po srodku, czy z boku czy gdzies tam

    ReplyDelete
  8. Toscie mi doradzili. No nic, na razie zostajemy wiec. Chyba w trzyosobowym gronie. Ale nie o ilosc przeciez sie rozchodzi :D

    ReplyDelete