Noc z czwartku, 15 kwietnia na piątek, 16 kwietnia 2010, dochodzi północ
W tym tygodniu nie piszemy…
…o rozbiciu się pod Smoleńskiem samolotu z naszą wierchuszką na pokładzie. Wystarczająco już chyba atramentu i eteru na cel ten przeznaczono. Nie raz polski trup ścielił się gęsto w najdziwniejszych miejscach świata, ś
…o imieninach obchodzonych tegoż dnia przez Waszego Skromnego Narratora. Bo iść do Sparky i wygrać na automatach syryjską podróbkę gry strategicznej Ryzyko to co najmniej jak nie płakać po TW Lolku*.
…o kondycji psychicznej autora. Bo po co smucić czytelników refleksjami na temat tego, że czasem oglądając wiadomości czuje się obco jak Meursault z 'Obcego' Camusa. W sumie to zapłakałby nad tymi, co zginęli w tupolevie, ale że uczciwy z niego człek, to czułby się również w obowiązku zapłakać nad ofiarami trzęsień ziemi, lawin błota, uderzeń pioruna, kraks samochodowych, AIDS, raka płuc i mononukleozy. A temu fizycznie by nie podołał, wiec żałobę rezerwuje dla wąskiego grona najbliższych. I nie potrafi pojąć tego, co dla ludzi częściej oglądających telewizję wydaje się być zupełnie jasne: że – wbrew poczynionym w średniowieczu dansmakabrycznym odkryciom – śmierć śmierci nie jest równa. Że po papieżu smucić się należy na 95 procent potencjału, po prezydencie na 85, po Szmajdzińskim ledwie na 60, po Kurtyce na 43, a zgon pani Gieni, sąsiadki pana Wieśka z warzywniaka, zbyć można wzruszeniem ramion.
…o wiadomościach z ostatniej chwili na temat planów pochowania Kaczyńskiego na Wawelu. Bo że ludzie są żałośni, wiadomo od dawna. Choć – dziwna sprawa – za każdym razem nas to zaskakuje.
…o tym, że Real i McDonald’s na znak żałoby opuszczają swoje flagi do połowy masztu. Bo gazeta.pl już zamieściła link do fascynującego artykułu na ten temat. Kto więc chciał, ten czytał. A kto czytał, ten trąba.
…o tym, jak to dzieciom w przedszkolu pokazano transmisję z przejazdu konduktu żałobnego. I jak to słownik córki jednego ze zbulwersowanych i uprzejmie donoszących „…poszerzył się o >>szczątki<<>>powrót zwłok<<”. Bo ludzie i tak chyba nigdy nie wyciągną wniosków z tego, że śmierć dotyka stu procent każdej populacji. Dla nich jest niezmiennie skandalem filozoficznym.
Piszemy za to, dla odmiany, o rzeczach stosunkowo lekkich i przyjemnych. Takich jak nasza mała podróż do Bejrutu na przykład
Zanim owa na dobre się rozpoczęła, udaliśmy się na ostatnią syryjską wieczerzę do Hattabu w Azizieh, żeby posilić się, ułatwić sobie nocne łapanie taksówki byciem w centrum i zobaczyć, jak Barcelona miażdży Stuttgart. Właściwie plan zakładał dobry występ niemieckiej drużyny, ale cóż – wyszło jak wyszło. Wymknęliśmy się przy 3:1, żegnani ironicznymi uśmieszkami pracowników restauracyjki. Oczywiście bezczele byli za Barcą. Wszyscy tu sprytnie kibicują faworytom… Przedwczesny odwrót pozwolił nam jeszcze na wizytę w kawiarence, z której wyproszono nas tuż przed północą – akurat, byśmy bez pośpiechu dostali się na karajat Ramosa. Udało nam się przy tym uniknąć przedwczesnego dyngusa – z nieba lunęło okrutnie, kiedy tylko wsiedliśmy do taksówki. Dobry znak przed podróżą. Znacznie lepszy niż to, że wcześniej tego dnia zapaliłem papierosa od strony filtra, siejąc niewielki popłoch pośród towarzystwa w pokoju nauczycielskim. Nie żebym był przesądny, ale jednak…
Dla tych, którzy przypadkiem zajrzą do tego tekstu planując swoją przygodę w Syrii i potraktują go jako przewodnik: zarząd dworca Ramosa wyszedł naprzeciw oczekiwaniom turystów spragnionych doświadczenia prawdziwego Bliskiego Wschodu. Za jedyne piętnaście lir, symboliczną złotówkę, obejrzeć tu można autentyczną lokalną toaletę. Designerzy postarali się nie tylko o wystylizowanie jej na wyjątkowo brudną – zadbali również o to, by pachniała odpowiednio odrażająco. Dla chętnych – w cenie – możliwość załatwienia się. Papier lepiej mieć własny.
Z Halabu do Beirutu dostać się niezwykle łatwo. U jednego tylko przewoźnika, armeńskiego Zeitouni, do wyboru jest dziewięć autokaró
Obudzono mnie na etapie drugim. Wysiadłem z autokaru i w trybie zombie poczłapałem do
Skończyłem na szczęście wypełniać karty wjazdowe i pospieszyłem po rodzinę do autokaru. Na widok zwisających z Renaty
Z relacji mojej żony wynika, że Liban jest ładny. Wierzę na słowo. Sam dalszą drogę do Beirutu, mimo kawy w jakimś autokarowym karawanseraju, przespałem.
*Dla analfabetów od czytania między wierszami: to nie jest – tym razem – wrzuta pod adresem papieża. To wrzuta pod adresem jegomości, którzy wyrósłszy z kolekcjonowania Pokemonów, zajęli się zbieraniem wszelkiej maści agentów. O tym, co to chwalił się Olinem, nikt już nie pamięta. Do niedawna sławny był ten od Bolka. Ale oto ja wyciągam z rękawa nieprzebijanego TW Lolka. Mam dowody oczywiście, ale nie mogę ich ujawnić, oczywiście. W każdym razie wygrałem. Gra skończona.
Zdjecia troche na wyrost, bo do Bejrutu w relacji jeszcze nie dojechalem, ale chcialem nieco ubarwic tekst.
ReplyDelete1. Wasz Skromny Narrator w towarzystwie Ronalda McDonalda.
2. Bejruckie marzenia ze slawnym, zrujnowanym podczas wojny, hotelem Holiday Inn w tle.
3. Zabawa posrod drutu kolczastego. Istota stolicy Libanu...
4. Odnowione downtown. Zapowiedz lepszej przyszlosci, bez zasiekow i uzbrojonych po zeby zolnierzy?
5. Widok z nadmorskiego kornisza.
Holiday Inn? A co w końcu z Hotelem Hilton?
ReplyDeleteOpis toalety brzmi ciekawie, ale pics or it didn't happen! :P
Co do śmierci w wersji, nazwijmy to, "pop", to chyba jednak nic dziwnego, że ludzie smucą się po śmierci osób, które znali tylko i wyłącznie z mediów, bo jednak są one obecne na swój sposób w naszym życiu i wzbudzają w nas uczucia. Zresztą tak to działa, że czyjaś śmierć wzbudza smutek, i to chyba naturalne i poprawne? Na pewno więcej osób zna i ma większy stosunek emocjonalny do prezydenta niż do wspomnianych pani Gieni i nawet pana Kurtyki, więc pewnie niestety przekłada się to na indywidualną i zbiorową intensywność lamentacji, a także to niepotrzebne i, dla mnie przynajmniej, dość niewłaściwe uświęcanie czegoś co choć nieszczęśliwe jest w sumie całkiem przyziemne... Możemy tylko mieć nadzieję, że na każdego z nas czeka osobisty czyściec, tak?
Nooo, nie! Pisalam komenta, a mi sie skasowal :-// Ale przeczytalam notke! :-) Ba idealna dlugosc! Aszton Kuczer ... Skubaniec ^^. Pisalam cos tam jeszcze w tym komentarzu, ale mi sie usunelo, no i nie pamietam co ...
ReplyDelete